poniedziałek, 11 kwietnia 2016

ROZDZIAł 38

Wieczorem leżałam sobie na kanapie. Byłam cały czas zmęczona i nie miałam na nic siły. Neymar poszedł do Marca, podobno mieli jakąś sprawę do obgadania. Nie było go już dwie godziny, więc to musiała być naprawdę ważna sprawa. Modliłam się, żeby Neymar nie powiedział mu o mojej ciąży. Bartra zaczął by się martwić. Nasze kontakty nieco się pogorszyły, ale to ze względu na nadmiar obowiązków piłkarzy, Neymara też widziałam rzadziej niż zwykle, co mnie bardzo bolało. Zresztą wujek też nie raczył mnie zbyt częstą obecnością. Wczoraj wyjechał w ramach pracy, był bardzo tajemniczy, więc nie wiem o co dokładnie chodziło. Leżałam i oglądałam jakąś słabą telenowele, co ta nuda potrafi zrobić z człowiekiem. Nagle rozległo się ślamazarne pukanie do drzwi. Zdziwiłam się kto to może być, przecież dałam Neymarowi moje zapasowe klucze. Gdy wkońcu udało mi się wstać z łóżka, szybkim ruchem otworzyłam drzwi. Neymar był totalnie pijany. Na ten widok chciałam mu zamknąć drzwi przed nosem, ale on rzucił się slalomem na moje drzwi i oparł się o ścianę w korytarzu.
-Taka ważna sprawa?- zapytałam z wyrzutem w głosie, byłam strasznie na niego zła.
-Oj misiu- rzucił się na mnie, aby mnie przytulić, ale ja odsunęłam się w bok a Brazylijczyk padł na równolegle leżącą ścianę.
-Śpisz dzisiaj na kanapie!- dosłownie wydarłam się na niego i weszłam na górę, kąpałam się chyba godzinę. Gdy byłam już odświeżona i gotowa do spania zeszłam jeszcze cicho na dół. Zastałam Neymara śpiącego na kanapie. Byłam na niego zła, ale zarazem było mi wstyd za siebie, że się tak wydarłam. Chociaż byłam zła nie za to, że wrócił pijany. Chodziło bardziej o to, że wrócił samochodem, a obiecał, że więcej tego nie zrobi. Jednym ruchem okryłam go kocem i poszłam do swojego pokoju.  Zasnęłam błyskawicznie.

Byłam zmuszona następnego dnia wstać wcześnie, ponieważ mój życzliwy ukochany, umówił mnie na wizytę o 9:00. Gdy się wyszykowałam Neymar jeszcze spał. Nie chciałam iść razem z nim, chociaż wczoraj nalegał, że będzie tam obecny. Trudno, cały czas byłam na niego zła. Zachwuje sie jak dziecko a myślenie przychodzi mu z trudnością. Zgarnęłam kluczyki od samochodu wujka i ruszyłam do gabinetu. Znajdował się jakieś 10 km od posiadłości, w której obecnie mieszkałam, więc droga minęła mi jak z bicza strzelił.

W środku przywitała mnie bardzo uśmiechnęta kobieta.
-Dzień dobry- rzuciłam nieśmiało i usiadłam na krześle naprzeciwko jej biurka.
-Dzień dobry, proszę powiedzieć, co panią tu sprowadza?- wyglądała na bardzo sympatyczną kobietę, więc bez problemu opowiedziałam jej wszystko ze szczegółami.
-W takim razie zrobimy USG, aby upewnić się, czy wszystko z dzieckiem w porządku- uśmiechnęłam się nieśmiało, jakoś trudno przyjąć mi do wiadomości, że niedługo będę mamą. Położyłam się a pani ginekolog zaczęła badanie.
-Hmm, to dziwne. Wygląda na to, że pani nie jest w ciąży- gdy to powiedziała, szybko zerwałam się na pozycje siedzącą
-Ale jak to nie jestem?- zapytałam cholernie zdziwiona. Kobieta tylko lekko ręką z powrotem skierowała mnie do poprzedniej pozycji.
-Nie jest pani w ciąży, ale pani objawy dość niepokojące. Będziemy musiały zrobić inne badania, aby poznać przyczynę takiego stanu- nie wierzyłam w to co się dzieje. W jednej chwili dowiaduje się że jestem w ciąży, dwa dni potem, że jednak nie jestem. Tak strasznie trudno było mi to wszystko ogarnąć.
-Ale robiłam test ciążowy, wyszedł pozytywny- wybąkałam jeszcze z siebie
-Tak proszę pani, tak się czasami zdarza. Dlatego, gdy mamy takie podejrzenia, powinniśmy zrobić dwa testy ciążowe. Niektóre mogą się niestety okazać mylne- no myślałam, że tam padne, nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć, ale nie powiem, zeszło ze mnie ciśnienie i poczułam się lepiej. Nie byłam gotowa na dziecko, na ustatkowanie się, jeszcze nie teraz. Przez pozostały czas wizyty pani ginekolog zrobiła mi najróżniejsze badania, powiedziała, że wyślą mi je bezpośrednio do domu.

Po dwóch cholernie męczących godzinach wracałam nareśnie do domu. Zaparkowałam na parkingu i zobaczyłam, że wszystkie rolety są odsłonięte, więc albo Neymar jeszcze był, albo zrobił to wcześniej. Chciałam otworzyć drzwi kluczykiem, ale po paru nieudanych próbach okazało się, że są otwarte. Wchodząc do domu uderzyło we mnie ciepło i zapach jakiejś pieczeni. Weszłam do kuchni i zauważyłam gotującego Neymara. Niecodzienny widok, muszę to przyznać. Gdy mnie zobaczył od razu do mnie podszedł i chciał przytulić, ale odepchnęłam go i podeszłam do lodówki po energetyka.
-Nie pij tego świństwa- zwrócił się do mnie krojąc jakieś warzywa.
-Ja nie mogę, a ty możesz upijać się do nieprzytomności? Będę jadła, piła i robiła co mi się podoba. Nie masz nic do gadania- wybuchłam. Chciałam wyrzucił z siebie wszystko, co we mnie wtedy siedziało. Neymar odwrócił się w moją stronę i oparł się oblat.
-Wyobraź sobie, że teraz też karmisz nasze, powtarzam nasze dziecko. Tak się składa, że mam dużo do gadania- jak widać nie tylko ja miałam zły humor.
-Tak, to patrz- powiedziałam i napiłam się łyka świństwa, które swoją drogą wiedziałam, że szkodzi i nie jest zdrowe.
-Dość- krzyknął Neymar i jednym ruchem zabrał mi z ręki napój, rzucając go na podłogę. Patrzyłam na niego jak na totalnego idiote. Wstałam i kierowałam się na górę.
-Nikola no, przepraszam- mówił Brazylijczyk, który szedł od razu za mną. Zdenerwowałam się i nie wiem co mną wtedy kierowało. Weszłam do pokoju i zaczęłam pakować do walizki wszystko, co znajdowało się jeszcze w szafie i na półkach. Neymar był cały czas oparty o próg i mi się przyglądał
-Co ty robisz? To nie jest moje mieszkanie, i nie możesz się ode mnie wyprowadzić- zaczął się śmiać, czym jeszcze bardziej wyrwał mnie z racjonalnego myślenia
-Wracam do Polski- powiedziałam tak jak by sama do siebie, nie spojrzałam się nawet na niego.
-Żartujesz chyba- podszedł i zaczął wyjmować wszystko co przed chwilą spakowałam a ja z powrotem je pakowałam. Mądrze, wiem.
-Nie puszcze Cie nigdzie. Jesteś w ciąży a ja chce poznać do cholery swoje dziecko!- wydarł się na mnie zdenerwowany. Osłupiałam, bo dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że nie powiedziałam mu najważniejszego.
-Tylko o to Ci chodzi? W takim razie mam drogę wolną, dziecka nie ma!- krzyknęłam i usiadłam na progu łóżka zakrywając twarz w swoich dłoniach. Dopiero po dłuższej chwili poczułam silne, oplatające mnie ramie. Nawet się nie wyrywałam. Nie miałam na nic siły.
-Mogłbyś mnie zostawić samą?- zapytałam, chociaż wcale nie wiedziałam czy tego naprawdę chce. Usłyszałam tylko głośny trzask drzwi i opadłam bezsilnie na łóżko.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Chciałabym przeprosić, za tak długą nieobecność. Pisanie tego rozdziału zawsze przekładałam na później, aż wkońcu się udało! :D mam nadzieję, że się podoba, i było warto powiedzieć :) pozdrawiam kochani! <3

20 komentarzy:

  1. No, no. Ogromnie mnie zaskoczyłaś! :o Uwielbiam takie zwroty akcji. Świetne! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaskoczenie to był mój cel na ten rozdział ;D dziękuje <3

      Usuń
  2. Nienawidzę Cie i jednocześnie kocham! :/ no cudny, już odliczam dni do następnego! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaskoczenie :) czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale skomplikowałaś :( Ale no podoba mi się, czekam z niecierpliwością na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiedziałam, że będą się kłócić :D oboje mają trudne charaktery

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam do Ciebie mała prośbę
    Mogłabyś informować mnie o nowych rozdziałach ? Nie pojawiają się na tablicy jak wstawiasz 😯
    Rozdział bardzo mi się podoba. Mam nadziej, że oni się pogodza😊 Neymar taki ucieszony, ze zostanie ojcem a tu taka niespodzianka😊 Czekam z niecierpliwością na następny 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma problemu. Mogłabyś mi podać swój e-mail a będę pisała Ci wszystko na bierząco :) bardzo się cieszę, że Ci się podoba! <3 pozdrawiam!

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. julia.tomczak@autograf.pl

      Usuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. kiedy pojawi się kolejny rozdział? ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dodasz dzisiaj rozdział? :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń