wtorek, 17 maja 2016

INFO!


Chciałabym jeszcze serdecznie podziękować wszystkim, którzy byli tutaj, czytali moje wypociny i komentowali :) tak strasznie przywiązałam się dzięki Wam do pisania, że nawet sobie nie wyobrażacie :* Jeżeli macie ochotę dalej śludzić losy Nikoli i Neymara, zapraszam na pierwszy rozdział drugiej części :)

http://zawszeznajdziemyneymar.blogspot.com/2016/05/rozdzia-1.html?m=1

wtorek, 10 maja 2016

ROZDZIAŁ 42


-Neymar, błagam Cię odbierz- wyjąkałam po czym nacisnęłam czerwoną słuchawkę zostawiając  na jego poczcie głosowej już 5 wiadomość. Od paru dni próbuje się z nim skontaktować, nadaremno. Miałam zacząć dwa dni temu rok szkolny w Barcelonie, ale nie mam na to siły. Gdy cierpie, nie mam na nic ochoty. A teraz właśnie cierpie.

Nigdy nie sądziłabym, że te wakacje będą kluczowe w moim życiu. Tak wiele bym dała, aby cofnąć czas do momentu, w którym wchodząc na posesje wujka przypominałam sobie chwile spędzone w Barcelonie. A teraz stoję tu ostatni raz w roku z walizkami leżącymi na chodniku, rozglądając się za taksówką. Taksówką która odwiezie mnie na lotnisko a z lotniska wrócę prosto do mojego normalnego życia, które nie przeplata się piłkarzami, wysokiej rangi meczami i sławą, o której nie marzyłam nawet będąc dzieckiem.

Skończe studia, kupie własne mieszkanie, założe rodzinę. Wszystko będzie tak jak sobie zaplanowałam. Ale czy idealne może być coś o czym marzyłam przed poznaniem Neymara? Czy ja wciąż o tym marzę? Nie wiem. Wiem tylko, że Neymar zakończył nasz związek. Pisałam, dzwoniłam i nic. Wiem tylko od wujka, że na treningi uczęszcza systematycznie z dobrym humorem. Nie ma po nim cienia bólu. Więc jeżeli on jest szczęśliwy, ja też taka powinnam być. To co ja sama w tym momencie czuje, jest mało istotne, bo nadal najważniejszy jest dla mnie właśnie on. Zawsze będzie, to się nie zmieni.

-Pomoge z walizkami- powiedział promiennie mężczyzna, który zaraz wziął moje walizki i zapakował je do bagażnika. Odwróciłam się jeszcze za siebie, aby ostatni raz spojrzeć na dom, ogródek. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Moje oczy się lekko zaszkliły, więc jak najszybciej wytarłam je rękawem bluzy.
W drodze na lotnisko przyglądałam się wszystkiemu. Chciałam te wakacje zapamiętać jak najlepiej, mimo, że wyjeżdżam bez pewnej cząstki siebie.

-Cholera!- zaczęłam wyklinać w duchu, gdy moje słuchawki zaplątały się wokół mojej torby z której wypadła cała zawartość wraz z telefonem. Byłam tak zła, że nawet nie zainteresowało mnie to, że ktoś ukucnął obok mnie i zaczął pomagać mi zbierać rzeczy. Gdy poczułam zapach jego perfum, skamieniałam. Doskonale je znam. Nie myliłam się. Gdy podniosłam głowę ujrzałam Neymara, trzymającego mój bilet.

-Wydaje mi się, że jeszcze może Ci się przydać- wyciągnął ręke, aby wręczyć mi bilet. Przez chwilę wpatrywałam się w niego, ale nagle jednym szybkim ruchem mu go zabrałam.

-Co tu robisz?- zapytałam podnosząc się z ziemi i trzepiąc sobie ręką o kolana.

-Sam chciałbym to wiedzieć- zmieszany opuścił głowę, lecz po chwili się ożywił -masz chwilę?

-Nie bardzo- powiedziałam szczerze, odwracając wzrok na zegarek -za 10 minut mój samolot wylatuje

-Wrócisz tu jeszcze?- zapytał a ja wzruszyłam ramionami. Nie wiedziałam, kiedy tu wrócę, lub czy kiedykolwiek wrócę.

-Mam prośbe- podszedł do mnie i złapał mnie za ręce. Wpatrywałam się w nie i na wspomnienia uśmiech zawitał mi na twarzy

-Idealnie pasują do moich, co? -zobaczyłam, że kąciki ust Brazylijczyka znacznie się podniosły. Wpatrywałam się w jego czekoladowe tęczówki, być może dlatego, że chciałabym, by codziennie mi się śniły -Jaką prośbę?

-Obiecaj mi coś.

-Co tylko chcesz

-Nie zapomnij o mnie. Niezależnie co się stanie, czy się jeszcze zobaczymy, nie zapomnij - do moich oczu nabrały się łzy, których nie chciałam ukrywać.

-Obiecuje- odpowiedziałam szybko -a więc to ten moment, kiedy nasze drogi się rozchodzą?- zapytałam niepewnie. Widziałam w oczach chłopaka niepewność, lecz po chwili szczerze się uśmiechnął

-Nie ważne, gdzie byśmy nie byli, zawsze znajdziemy sposób by do siebie wrócić. Kocham Cie i przepraszam. To był błąd. Chciałem skrócić sobie ból, ale ten największy jest wtedy, kiedy nie ma Cie przy mnie -powiedział po czym ujął moją twarz i delikatnie pocałował. Moje torba ponownie zsunęła mi się z ramienia, ale tym razem nie przejęłam się tym. Chciałam, aby tak było zawsze, niezależnie od długości naszej rozłąki. Tak bardzo go kochałam. Czułam, że to nie są puste słowa, że mówi to szczerze. Nasze drogi zawsze się zejdą. Oparłam głowę na jego ramieniu a on mocno mnie do siebie przytulił.

-Uważasz, że nasza miłość jest prawdziwa?- zapytałam i łzy spłynęły mi po policzku

-Najprawdziwsza -odpowiedział mi pogładził moje plecy

-Ja też mam prośbę- powiedziałam i zamknęłam oczy

-Co tylko chcesz- nie widziałam jego twarzy, ale poczułam, że się uśmiechnął

-Mów o mnie szeptem.

Ostatnie łzy spłynęły ciągiem na jego błękitną koszulkę, po czym wzięłam bagaże i weszłam na pokład samolotu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Kochani, tak kończy się pierwsza część opowiadania :) dziękuje serdecznie, że byliście i jesteście ze mną, tak bardzo się do Was przywiązałam! <3 I tak, będzie druga część, ale już na innym blogu a mianowicie dodaje Wam link:

http://zawszeznajdziemyneymar.blogspot.com/?m=1

Do potem! <3

niedziela, 1 maja 2016

ROZDZIAŁ 41


-EJ wstawaj bo prześpisz cały dzień -poczułam lekkie szturchanie. Otworzyłam oczy i próbowałam zorientować się gdzie jestem -jest godzina 11 śpiochu -zobaczyłam szeroki uśmiech Neymara i automatycznie kąciki moich ust uniosły się ku górze.

-Dzień dobry- powiedziałam zaspanym głosem rozciągając się w tym samym czasie.

-Za 10 minut widzę Cie na dole -chłopak pocałował mnie w czoło i wyszedł. Mogłam usłyszeć jedynie dźwięk kroków na schodach.
Niechętnie wstałam i podeszłam do szafy, wybrałam ubrania i poszłam do łazienki. Wzięłam zimny prysznic, który wprawił mnie w dobry humor.
Na dole zobaczyłam Neymara i Enrique rozmawiających przy stole i pijących kawę. Przywitałam się z wujkiem i usiadłam na krześle obok Neymara i jednocześnie naprzeciwko wujka.

-Neymar dzisiaj o 18 trening. Przykro mi, że dopiero teraz mowie, ale jutro coś mi wyskoczyło. Wszystkim pasuje dzisiaj więc chyba nie będzie problemu? -pokierował te pytanie do Brazylijczyka. Od razu poczułam na sobie wzrok Neymara, który dosłownie mnie promieniował.

-Trenerze, miałem dzisiaj plany, bardzo ważne plany -spojrzałam na niego i jego wzrok cały czas był na mnie. Nieśmiało się uśmiechnęłam i zaczęłam mieszać kawę

-Coś się stało? - zapytał wujek patrząc na mnie i na  chłopaka. Widząc minę Neymara byłam pewna, że powie coś czego nie chciałam żeby powiedział. Zamknęłam oczy i ułożyłam usta w jedną linie. Poczułam ciepłą dłoń Neymara na moim odkrytym udzie

-Mieliśmy iść z Nikolą do...

-Do kina - dokończyłam szybko za niego i patrzyłam na reakcje wujka. On tylko pokiwał głową

-I to jest ta bardzo ważna sprawa?

-Nie wujku, pójdziemy kiedy indziej. Dopilnuje żeby Ney zjawił się dzisiaj na Camp Nou -rzucilam szybko i usłyszałam chrząknięcie Neymara, na które rzuciłam mu tylko ostre spojrzenie. Po tym wujek dopił swoją kawę i wyszedł z kuchni. Gdy drzwi po nim się zamknęły szybko wstałam i ustałam obok krzesła piłkarza

-Co ty robisz? - zapytałam groźnie.

-Co ja robie? Ja nie zatajam prawdy przed własnym wujkiem- zarzucił i napił się łyka rozpuszczalnej kawy

-Nie chce go denerwować. Zresztą ty doskonale o tym wiesz. Śą tylko jakieś głupie wyniki, to nie żadna diagnoza białaczki czy kij wie czego - ściszyłam trochę ton, bo przypomniało mi się, że wujek przecież jest jeszcze w salonie.

-Pamiętasz gdzie mieliśmy dzisiaj iść? -zapytał podpierając się łokciami o stół, cały czas siedząc

-Tak pamiętam, ale nie jedziemy bo masz trening- powiedziałam przedrzeźniając jego głos

-Nie ide na trening, jedziemy do tego zasranego szpitala i posłuchaj...

-Nie to ty posłuchaj. Nie jestem jakąś ofarą losu. Sama potrafię jechać do tego szpitala- powiedziałam przerywając mu. Nie lubię gdy ktoś dyktuje mi co mam robić. To moje życie.

-Po co ta szopka jak wiem, że i tak tego nie zrobisz?- zapytał marszcząc brwi, co robił zawsze kiedy był zły

-Skąd to możesz wiedzieć?- zapytałam ponownie podwyższonym tonem głosu rzucając naczyniami do zlewu

-A zrobisz? - zapytał wstając i podchodząc do mnie bardzo blisko. Zmarszczyłam czoło, odepchnęłam go od siebie, wyszłam z kuchni i pobiegłam do swojego pokoju. Trzasnęłam drzwiami i rzuciłam się na łóżko. Wybyłam z siebie głośny krzyk, który powędrował w moją poduszkę.

Nienawidze się z nim kłócić, ale czasami tego wszystkiego nie wytrzymuje. Moje rozdrażnienie nie będę ukrywać w jakiś sposób wiąże się z listem od ginekologa. Nie chodzi o to, że boje się szpitali, lekarzy, poprotu boje się co zdiagnozuje lekarz. Objawy są dość niepokojące nawet dla mnie, nigdy wcześniej nie zdarzało mi się pluc, kasłać krwią.
Usłyszałam pukanie do drzwi a po tym otwieranie się ich. Nie podnosiłam głowy, tylko jeszcze mocniej ścisnęłam poduszkę moimi dłońmi.

-Dobrze sie czujesz?-usłyszałam troskliwy głos mężczyzny, którego kocham nad życie. Usiadłam przy oparciu łóżka i skuliłam nogi do brzucha.

-W porządku - odpowiedziałam, chociaż byłam pewna, że taka odpowiedź go nie satysfakcjonuje. Myślałam, że zaraz zacznie się wypytywać, ale on poprostu pokiwał twierdząco głową, na znak, że rozumie. Spojrzałam w jego czekoladowe tęczówki, w których widziałam ból. Zraniłam go...cały czas go ranie.

-Będę już iść. Przygotuje się na trening -powiedział rozglądając na boki i nerwowo bawił się swoimi palcami.

-Przepraszam -wyszeptałam pocierając jedną rekę. Neymar pokiwał tylko głową i spuścił wzrok na drewniane panele.

-Wszystko w porządku? - wzrok Brazylijczyka automatycznie powędrował na mnie, po czym on sam zbliżył się i usiadł na skraju łóżka

-Nic nie jest w porządku. Nie widzisz co się miedzy nami dzieje? Nie mogę znieść tych ciągłych pretensji i obarczania siebie winami. Ranimy siebie nawzajem a to nas niedługo wykończy -powiedział półgłosem. Jego słowa trafiły we mnie jak strzała. On przez cały czas przezemnie cierpiał a ja tego nie widziałam. Chciało mi się płakać. Poczułam ukłucie w sercu

-Co chcesz przez to powiedzieć?- to było jedyną rzeczą, jaką udało mi się wyszeptać. Czekając na jego odpowiedź czułam, że siedze tam wyczekująco godzinami a w rzeczywistości nie minęło nawet 10 sekund.

-Powinniśmy dać sobie czas. Poukładać wszystko. Odpocząć -powiedział bezpośrednio do mnie a ja 
czułam, że umieram. Odpocząć? Spędzanie ze mną czasu było czymś okropnym? Czy w czasie, gdy ja spędzałam najpiękniejsze chwile w życiu w jego towarzystwie, go to męczyło? Łzy zebrały mi się do oczu, ale teraz nie miałam zamiaru ich ukrywać. Po moim policzku spłynęła słona ciecz a ja siedziałam w milczeniu przyglądając się komuś, kogo myślałam, że doskonale znałam. Myślałam, że odwzajemniamy swoje uczucia. Najwidoczniej to był ważny czas tylko dla mnie.

-Przepraszam - te jedno słowo wypowiedziane przez Neymara odbiło się głośnym echem w mojej głowie. Spuściłam wzrok w pościel mimo, że chciałam go pocałować, być może ostatni raz. Zauważyłam jak wstaje po czym odprowadziłam go wzrokiem do drzwi. Nawet się nie odkręcił by mnie jeszcze zobaczyć. Gdy drzwi za nim się zamknęły z bezsilności rzuciłam w nie moim telefonem. Zaczęłam płakać. Czy to był koniec? Przecież ja go tak bardzo kocham. Ale czy on czuje jeszcze to samo do mnie? Gdyby tak byllo, nie chciałby rozłąki, nie potrzebował by czasu na odpoczynek. Czułam, że moje życie się wali. Dosłownie wszystkie fundamenty upadły. Jeden błąd zaważył nad pewnym etapem mego życia, dokładnie tak, jak jeden błąd może zaważyć o przegranym meczu. To był mój osobisty, przegrany mecz...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Na początku: przepraszam, że krótki i że tak długo sie nie pojawiał. Mam nadzieję, że przynajmniej chodź odrobinę Was zainteresował :) udanej majówki kochani życzę! <3

piątek, 22 kwietnia 2016

ROZDZIAŁ 40


Następnego dnia wstałam bez czucia obejmującej mnie ręki Neymara. Rozejrzałam się po pokoju w którym już rozprzestrzeniły się promienie słoneczne padające przez rozsunięte do połowy zasłony. Zchodziłam po schodach drapiąc się po głowie i zastanawiałam się, która to może być godzina. W kuchni uderzył we mnie zapach czegoś słodkiego. Neymar stał przy ladzie i układał świeże owoce na gofrach, na co automatycznie się uśmiechnęłam. Że stoję i mu się przyglądam zorientował się dopiero minute później. Podskoczył do góry i złapał się za serce

-Cholera, Niki nie strasz mnie - przewróciłam tylko oczami, po czym Neymar podszedł do mnie całując mnie w skroń -siadaj, zaraz podań Ci śniadanie
Zrobiłam oczywiście tak jak nakazał, bo byłam strasznie głodna. Już po chwili ręka Neya znalazła się na stole kładąc na nim talerz i kakao. Gofry miały ułożony dżem w kształcie serca, naokoło bita śmietana z owocami. Uwielbiałam kiedy się tak starał.

-Wszystko z tobą dobrze? Zazwyczaj nie robisz mi śniadania -zapytałam z podwyjść. nym spojrzeniem

-Nie mam okazji a pomyślałem, że mogę zrobić mojej księżniczce śniadanie -położył ręce na moje ramiona i pocałował w czubek głowy

Nie zastanawiając się długo zaczęłam jeść a Neymar usiadł naprzeciwko mnie.
-Tak się zastanawiam..- zaczął a ja już wiedziałam, że to śniadanie to tylko zamydlenie mi oczu przed jakąś prośbą, przeprosinami i kij go wie
-Oho zaczyna się -uśmiechnęłam się mimo wszystko popijając łyk kakaa

-Widziałaś wczoraj coś, czego nie powinna widzieć -zakrztusiłam się w tej chwili napojem po czym spojrzałam na niego zdezorientowana.

-Chodzi Ci o te niebieskie urocze body dla naszego dziecka? -zapytałam siadając mu na kolana i zaplątałam ręce na jego ramionach a jego ręce powędrowały na moje biodra. Nie powiedział nic tylko spóścił głowę i głupio się zaśmiał.

-Żałosne, wiem -mruknął pod nosem po czym spojrzał mi w oczy -przez cały czas byłem pewien, że nie jestem gotowy na dziecko, że nie poradze sobie. Gdy pokazałaś mi test, byłem przerażony jak jeszcze nigdy. Poszedłem do galerii i przechodząc przez te wszystkie sklepy dla dzieci cały strach się ulotnił. Kupiłem te body kierując się...tak właściwie sam nie wiem czym. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że gdy powinienem odczuć ulgę gdy powiedziałaś, że nie jesteś w ciąży, ja poczułem ukucie w sercu -natomiast ja w tej chwili poczułam tak promieniujące ciepło w dolnej partii brzucha, że zrobiło mi się gorąco

-Kocham Cie, wiesz? -zapytałam tak dla pewności
-Ja Ciebie też. Najbardziej, najmocniej i na zawsze -widziałam w jego oczach szczerość. Przyciągnęłam jego twarz i namiętnie pocałowałam. Byłam zdziwiona, gdyż nasz pocałunek był inny niż zazwyczaj. Taki szczery a zarazem zachłanny i pobudzający. Nie zastanawiając się włożyłam rękę pod jego blzkę i zaczęłam masować jego umięśniony brzuch.

-Muszę iść na trening -oderwał się odemnie, zdjął mnie z kolan i uśmiechając sie pod nosem poszedł w kąt kuchni po torbę treningową

-Kretyn -burknęłam ale widząc jego rozbawienie lekki uśmieszek wkradł się na moją twarz

-Będziesz musiała zaczekać. Pozmywaj naczynia, może czas zejdzie Ci szybciej -podszedł żeby mnie pocałować, ale odwróciłam głowę drocząc się z nim. Wydął wargi, ale po chwili wzruszył ramionami i poszedł na korytarz założyć buty. Oparłam się w progu i przyglądałam mu się jak siłuje się z umysłem zastanawiając się czy założyć buty nike czy adidas. Westchnęłam głośno i przewróciłam oczami

-Zamierzasz się ze mną pożegnać? -zapytał ruszając zabawnie brwiami. Podeszłam do niego, przycisnęłam go do ściany i zaczęłam całować jego szyje. Był zaskoczony moim ruchem, zresztą ja też na początku byłam, ale po chwili zaczął pieścić moje włosy i przekręcił głowę w bok, dając mi więcej miejsca.

-Twój wujek mnie zabije jak się spóźnie

-I? -mruknęłam w jego usta, patrząc mu się w oczy

-Będziesz za mną tęsknić - położyłam ręce na jego ramiona i pocałowałam delikatnie w usta

-Miłego treningu -uśmiechnęłam się i odeszłam od niego pozwalając mu wyjść. Założył na ramie torbę, która mu wcześniej spadła. Trzymając klamkę jeszcze na chwile się odwrócił

-Miłego dnia -powiedział po czym wyszedł o dziwo nie trzaskajac drzwiami.

***

Będąc w łazience myłam jeszcze zęby. Gdy wyplułam pianę zauważyłam, że razem z nią wypłułam także sporą ilość krwi. Zaczęłam szukać zranionej skóry, ruszającego się lub wypadającego zęba, ale nic nie znalazłam. Pomyślałam, że to nic takiego, parę razy zdarzyło mi się krwawienie z zęba, to przecież nic takiego. Strasznie zaczęło mi się kręcić w głowie i zrobiło mi się cholernie słabo. Smak i widok krwi zawsze tak na mnie działał.

Poszłam wyjąć z skrzynki pocztowej listy. Usłyszałam głośne szczekanie psów z sąsiedztwa a to za każdym razem oznaczało listonosza. Było ich w cholerę, ledwo wzięłam je wszystkie do domu za jednym razem. Nawet nie miałam zamiaru ich przeglądać bo wiedziałam, że nic dla mnie nie ma.

***

Wieczorem siedziałam z Neymarem na kanapie a wujek siedział przy stoliku i przeglądał wszystko co przyszło. W telewizji leciał jakiś kiepski film, ale Neymar wydawał się nim bardzo zafascynowany

-Masz beznadziejny gust filmowy -wybąkałam wtulając się w jego tors. Brazylijczyk tylko przewrócił oczami i nawet nic nie odpowiedział, żeby nie stracić żadnej akcji.

-Nikola, jest coś dla Ciebie -zawołał wujek odkładając koperte na bok

-Dla mnie? -zapytałam zdziwiona po czym wstałam i podeszłam do niego. To była koperta z adresem ginekologa, u którego byłam jakiś czas temu. Przyglądałam się jej aż Neymar nie wyrwał mnie z zamyślenia.

-W porządku? -zapytał opierając się o próg kanapy

-Co? Tak, tak -odpowiedziałam trochę się jąkając po czym zwinełam ją w rulon i włożyłam do tylniej kieszeni dżinsów -jestem zmęczona, idziesz czy posiedzisz jeszcze z wujkiem?

-Trenerze mogę zostać na noc? -gdy Neymar o to zapytał myślałam że padne. Skrzyżowałam ramiona i czekałam jak dalej rozwinie się ta sytuacja.

-Jasne -odpowiedział wujek wzruszając ramionami a ja nie czekając na Neymara weszłam na górę i skierowałam się do szafy, żeby wyjąć jakąś piżame. Po chwili zjawił się Neymar i rzucił całym swoim ciężarem na łóżko.

-Lizus -zarzuciłam mu a on się zaśmiał

-Trzeba być uprzejmym -wyprostował się wyciągając z tylniej kieszeni spodni telefon.

-No okej. Ide się wykąpać -poinformowałam i już byłam przy drzwiach, kiedy Brazylijczyk mnie nie zatrzymał.

-Zaczekaj -podszedł do mnie i mocno przytulił. Zdziwiłam się ale zaplotłam rękę wokół jego talii.

-Wszystko dobrze -zapytałam bo ciekawiło mnie to, jak Neymar się starał, był taki kochany

-Tak, możesz już iść -uśmiechnęłam się automatycznie i pokiwałam twierdząco głową.

***

Ciepła kąpiel naprawdę dobrze mi zrobiła. Wyluzowałam się i poczułam się lepiej. Mokre włosy spięłam w koka a na swoje ciało załozyłam za dużą bluzkę Neymara i krótkie sportowe spodenki. W pokoju zobaczyłam śpiącego Neymara. Spojrzałam na zegarek i rzeczywiście była już godzina 23 a ja zaczęłam zastanawiać się, jakim cudem w łazience tak potwornie straciłam rachubę czasu. Wczołgałam się pod kołdre i zamknęłam oczy. Poczułam jak miejsce obok mnie się wgniata i usłyszałam kroki. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Brazylijczyka, który zapala światło. Usiadłam i patrzyłam na niego niczego nie świadoma

-Czemu nie mówiłaś, że ginekolog zrobił Ci badania -zapytał patrząc na mnie zanikającym wzrokiem a ja się lekko przeraziłam

-Nie miałeś o tym wiedzieć. Ale skoro już wiesz to trudno tylko ciekawi mnie skąd? -Neymar wyjął z kieszeni kartkę i rzucił mi ją na łóżko. Wzięłam ją w dłonie. Zaczęłam czytać i nie mogłam uwierzyć w to co widzę. To był list od mojego ginekologa.

-Czytaj na głos -polecił Brazylijczyk a gdy na niego niepewnie spojrzałam machnął ręką żebym kontynuowała

-Chciałam panią poinformować, że wyniki nieco mnie zaniepokoiły. Niestety nie jestem lekarzem i nie potrafie stwierdzić do czego prowadzą pani objawy, wiem tylko, że wyniki krwi nie są dobre. Wysłałam je do szpitala, do którego powinna się pani zgłosił jak najszybciej jest to tylko możliwe. Przepraszam, że pisze list, ale nie mogłam się do pani dodzwonić -po tych słowach skończyłam. Wstałam i wrzuciłam list do kosza a potem ponownie opadłam na łóżko wtapiając twarz w poduszkę

-Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć? -usłyszałam ale nic nie odpowiedzialam. Nawet nie miałam zamiaru czytać tego listu, chciałam go wyrzucić, ponieważ się bałam. Ciągłe bóle brzucha, wymioty, krwotoki z nosa i buzi, złe samopoczucie, to wszystko nie wróżyło nic dobrego

-Dlaczego czytasz moje listy -zapytałam prostując się i kompletnie zapominając o wcześniejszym pytaniu

-Znowu to robisz

-O czym ty mówisz -zapytałam nie wiedząc o co mu chodzi.

-Wypierasz wszystko o co Cie zapytam. Myślisz, że najłatwiej będzie je oddalić od siebie zmieniając temat? Nie, one nie będą zakończone, bo ty nadal będziesz wszystko dusić w sobie a ja zostanę bez odpowiedzi. List? Wyjąłem go z twojej tylniej kieszeni. Patrzyłaś na niego przestraszona a ja wiedziałem, że nie będziesz chciała go otworzyć -jak o mnie dobrze zna. Wszystko co powiedział to prawda. Zawsze oddalam od siebie wszystkie problemy mając nadzieje, że tak po prostu znikną. Musiał wyjąć mi z kieszeni list, gdy mnie przytulał. Czasami nienawidzę tego jego refleksu piłkarza, a czasami go uwielbiam.

-Zaniepokoiła się moimi objawami. Zawroty głowy, krwotoki i złe samopoczucie -westchnęłam i weszłam pod kołdre, pod którą zaraz pojawił się Neymar. Złapał mnie w tali i przysunął mocno od siebie a ja wtuliłam się  jego klatkę piersiową kreśląc na nie wzorki palcem

-Jutro pojedziemy do szpitala. Będę przy tobie, nie bój się.

~~~~~~~~~~~~~~~

Przepraszam Was, za tak długą nieobecność. Rozdział nie jest dobry, czuje, że mógł być lepszy, ale byłam przytłumiona dzisiejszymi wydarzeniami a chciałam go koniecznie dzisiaj dodać :) 

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

ROZDZIAŁ 39


Przeciągnęłam się na łóżku a światło padało na moją twarz. Zdenerwowana wstałam i zasłoniłam rolety. Właśnie teraz zdałam sobie sprawę, że za dwa dni zaczyna się rok szkolny i cholera jasna, nie zdążyłabym teraz wszystkiego poukładać przed jego rozpoczęciem. Wszystko co sobie postanowiłam runęło przez głupie podejrzenia.
Odświeżyłam się, ubrałam i zbiegłam na dół zakładając w tym czasie bluzę. Wparowałam do kuchni od razu otwierając lodówkę.

-Cześć słońce- gdy to usłyszałam aż wzdrygnęłam się i odwróciłam w stronę stołu.

-O cześć wujku. Myślałam, że Cie nie ma- usiadłam na przeciwko niego kładąc przed sobą serek.

-Dzwoniła do Ciebie mama?- zapytał patrząc na mnie pytająco

-Nie, ostatnio rozmawiałam z nią dwa dni temu- odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Podczas mojego pobytu w Barcelonie rozmawiałyśmy bardzo rzadko, ale wcale nie czułam, że ją zaniedbuje czy coś.

-Dobra, to ja Ci o tym powiem -spojrzałam na niego i zastanawiałam się, co takiego mój kochany wujek knuł z moją mamą -rok szkolny zaczyna się za dwa dni. Czuje się jakoś dziwnie i obwiniam się trochę za to bo wiem, że to było dla Ciebie ważne. Dlatego za dwa dni zaczynasz studia tutaj. Chodzi o to, że pierwszy semestr przechodzisz tutaj a gdy będziesz chciała będziesz mogła je dokończyć w Polsce - patrzyłam na niego zdzwiwiona. Ba, mega zdziwiona. Zaskoczył mnie tym bardzo i  sama nie wiem, co wyrażała w tamtym momencie moja mina. Po prostu wstałam , usiadłam mu na kolanach i mocno przytuliłam.

-Dziękuje, dziękuje, dziękuje!- zaczęłam krzyczeć i pobiegłam od razu na górę. Zadzwoniłam do mamy i podziękowałam jej także. Gdyby nie oni, pewnie nie pomyślałabym nawet o tym, żeby zacząć tu studia. Byłam tak podekscytowana, że wystukałam numer do Neymara, lecz po chwili zablokowałam telefon. Przecież nie rozmawiałam z nim od trzech dni, od tego nieszczęsnego wieczoru. Dlaczego to się musiało stać, pewnie mnie teraz nienawidzi i nie dziwie mu się, cholernie namieszałam. Nakrzyczałam na niego a on tylko chciał mi pomóc.

Siedziałam na kanapie, gdy wujek szykował się na trening. Był piątek a wtedy wujek zawsze ma urwanie głowy i nie ma go w domu aż do popołudnia następnego dnia. Ale takie już uroki trenera.

-Wychodzę!- usłyszałam głośną informacje z korytarza.

-Do jutra! - odkrzyknęłam i rozłożyłam się, kładąc nogi na oparcie kanapy.
Leciała jakaś telenowela a że nie było nic ciekawego w telewizji postanowiłam poprostu się przejść. Wyłączyłam urządzenie a mój wzrok pokierował mnie na stolik, gdzie leżała teczka wujka.

Cholera, chyba zapomniał jej wziąć

Pomyślałam i bez namysłu wzięłam ją w ręce. I tak miałam się przejść.
20 minut później byłam już przed Camp Nou. Przywitałam się z Garrym, ochroniarzem i weszłam do środka. Od razu uderzył we mnie zapach murawy, który wręcz uwielbiałam.
Nie chciałam napotkać się na Neymara, dlatego napisałam do wujka, żeby wyszedł na korytarz, na którym pojawił się już 5 minut później.

-Już się stęskniłaś?- zapytał wesoło na co tylko przewróciłam oczami kierując w jego stronę rękę, w której luźno trzymałam teczkę - naprawdę jej nie wziąłem? Dziękuje, miałbym duży problem jakby okazało się na konferencji, że jej nie mam -chciałam coś odpowiedzieć, ale na dźwięk otwierających się drzwi oboje odwróciliśmy głowy. Neymar spojrzał na mnie, zupełnie nie spodziewając się tu mojej obecności, ale po chwili spojrzał na wujka

-Ide do łazienki- poinformował trenera a mi zrobiło się cholernie przykro, że się nawet nie przywitał.

-Ide już- pożegnałam się całując wujka w policzek i oddalałam się szybkim krokiem, marząc by rzucić się na łóżko i nic nie robić. Byłam zła, zawiedziona i było mi przykro. Nie nawidziłam, gdy traktował mnie z obojętnością, chociaż sama tak robiłam. Będąc już na zewnątrz zostałam mocno pociągnięta i przyciśnięta do ściany. Panikowałabym, gdybym nie znała tego specyficznego zapachu perfum, które informowały mnie zawsze o jego obecności.
Spojrzałam na niego i czekałam aż coś powie. Niestety na to się nie zapowiadało a ja miałam dość tej niezręcznej ciszy.

-Coś się stało?- zadałam te głupie pytanie, żeby zmusić go do wydukania jakiegokolwiek słowa. Nie lubiłam jak milczał.

-Ty się stałaś- usłyszałam tylko to, bo od razu poczułam jego miękkie usta na moim obojczyku. Ssał i przygryzał tam moją skórę. Zaczęłam się wiercić, bo oczywiście podobało mi się to, ale byliśmy w miejscu publicznym a ja nie preferowałam takiego okazywania uczuć.

-Ludzie patrzą- wydukałam i lekko go od siebie odepchnęłam. Spojrzał na mnie zrezygnowany, ale po chwili znów się ożywił. Zostałam przyciągnęta do niego za biodra tak blisko, że nasze klatki piersiowe się ze sobą stykały.

-Niech patrzą- powiedział i lekko dmuchnął w skórę na moim obojczyku.

-Nie Neymar- wyszeptałam żałosnie, po czym Brazylijczyk odsunął się o krok

-Musimy porozmawiać- skrzyżował ręce na piersi, tupiąc nogą i czekając na moją reakcje.

-Jasne, przyjdź do mnie wieczorem- rzuciłam po czym już bez przeszkód znalazłam się na chodniku.

***

Uwielbiałam taką pogodę. Nie było gorąco, ale nie było zimno, tak, że mogłam założyć krótkie spodenki i na moje ramiona zarzucić jakąś bluzę. Leżałam na huśtawce i pisałam kartke w pamiętniku. Tak, wiem, że to strasznie dziecinne, ale to nie było takie typowe opisywanie swojego dnia. Miałam w tym jakiś cel o którym na tą chwile wiedziałam tylko ja.
Wybiła godzina 20:00 a ja usłyszałam dzwonek do drzwi. Weszłam przez taras do domu i pogramoliłam się na korytarz. Dla pewności zajrzałam, aby sprawdzić kto to, przekręciłam klucz i uchyliłam drzwi.
Zostałam dosłownie wepchnięta w głąb korytarza i przyciśnięta do ściany. Silne dłonie Neymara przyciskały moje nadgarstki, przytrzymując je nad moją głową.

-Tęskniłem, tak bardzo za tobą tęskniłem- wyszeptał mi w usta, po czym złączył je razem w namiętnym pocałunku. Oddałam go, ponieważ przez te trzy dni nie marzyłam o niczym innym.

***

-Dobrze, że tak się stało. Nie byłam gotowa na bycie matką - tłumaczyłam bawiąc się swoimi palcami, gdy Neymar wstawiał wodę na herbatę.

-Ja też nie. Musiałabyś zrezygnować ze studiów a ja też musiałbym jakoś zregenerować sobie czas - powiedział to, co oczekiwałam, że powie. Odetchnęłam z ulgą, mimo, że powiedział to innym głosem niż zwykle -zresztą jesteśmy młodzi. Jeszcze zdązymy zrobić sobie dziecko- puścił do mnie oczko a ja zdziwiłam się.

-Chcesz mieć ze mną dziecko?- zapytałam nawet nie zastanawiając się nad tym pytaniem. Brazylijczyk odwrócił się do mnie i pocałował mnie w czoło

-Kiedyś- uśmiechnął się po czym postawił przedemną kubek z herbatą  a ja poczułam w ciepło w środku.

-Przepraszam- spóściłam głowę i powiedziałam to tak cicho, że pewnie ledwo mnie usłyszał

-Za co?- spytał i usiadł na krześle obok.

-Za moje zachowanie. Nie wiem, dlaczego Cie tak potraktowałam, ale chyba to było dla mnie za dużo. Ta urojona ciąża, a później jej brak zaciemniły mi to, że ty starałeś mi jakoś ulżyć, pomóc mi. Ehh, jestem kretynką- Neymar przez chwile nic nie mówił, gdy nagle poczyłam na mojej zaciskającą się dłoń Neymara. Mimowolnie się uśmiechnęłam i wtuliłam w jego tors.

***

-Jak idziesz na dół, mogłabyś przynieść z mojej bluzy telefon? - usłyszałam gdy znajdowałam się juz na schodach. Z lodówki wzięłam wodę mineralną i pokierowałam się na korytarz. Bluzy Neymara nie musiałam długo szukać. Gdy wsadziłam rękę do jednej kieszeni, bardzo się zdziwiłam, bo była wypchana jakimś materiałem. Jako, że jestem ciekawą osobą postanowiłam sprawdzić, co to takiego. Gdy wyjęłam materiał z kieszeni, zakuło mnie coś w sercu. To było małe, niebieskie body dla dziecka. Nie umiałam zidentyfikować, z myślą o jakiej płci Ney je kupował, ale gdy przeczytałam na nich napis "I love dad" z moich oczu wypłynęły słone łzy.

~~~~~~~~~~~~~

Kochani, jest 2 w nocy a ja siedzę, pisze, poprawiam :) głupio było mi z tym, że tak długo się nie pojawia rozdział, że postanowiłam śpiąc tyłek i w końcu go zacząć :) pozdrawiam!

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

ROZDZIAł 38

Wieczorem leżałam sobie na kanapie. Byłam cały czas zmęczona i nie miałam na nic siły. Neymar poszedł do Marca, podobno mieli jakąś sprawę do obgadania. Nie było go już dwie godziny, więc to musiała być naprawdę ważna sprawa. Modliłam się, żeby Neymar nie powiedział mu o mojej ciąży. Bartra zaczął by się martwić. Nasze kontakty nieco się pogorszyły, ale to ze względu na nadmiar obowiązków piłkarzy, Neymara też widziałam rzadziej niż zwykle, co mnie bardzo bolało. Zresztą wujek też nie raczył mnie zbyt częstą obecnością. Wczoraj wyjechał w ramach pracy, był bardzo tajemniczy, więc nie wiem o co dokładnie chodziło. Leżałam i oglądałam jakąś słabą telenowele, co ta nuda potrafi zrobić z człowiekiem. Nagle rozległo się ślamazarne pukanie do drzwi. Zdziwiłam się kto to może być, przecież dałam Neymarowi moje zapasowe klucze. Gdy wkońcu udało mi się wstać z łóżka, szybkim ruchem otworzyłam drzwi. Neymar był totalnie pijany. Na ten widok chciałam mu zamknąć drzwi przed nosem, ale on rzucił się slalomem na moje drzwi i oparł się o ścianę w korytarzu.
-Taka ważna sprawa?- zapytałam z wyrzutem w głosie, byłam strasznie na niego zła.
-Oj misiu- rzucił się na mnie, aby mnie przytulić, ale ja odsunęłam się w bok a Brazylijczyk padł na równolegle leżącą ścianę.
-Śpisz dzisiaj na kanapie!- dosłownie wydarłam się na niego i weszłam na górę, kąpałam się chyba godzinę. Gdy byłam już odświeżona i gotowa do spania zeszłam jeszcze cicho na dół. Zastałam Neymara śpiącego na kanapie. Byłam na niego zła, ale zarazem było mi wstyd za siebie, że się tak wydarłam. Chociaż byłam zła nie za to, że wrócił pijany. Chodziło bardziej o to, że wrócił samochodem, a obiecał, że więcej tego nie zrobi. Jednym ruchem okryłam go kocem i poszłam do swojego pokoju.  Zasnęłam błyskawicznie.

Byłam zmuszona następnego dnia wstać wcześnie, ponieważ mój życzliwy ukochany, umówił mnie na wizytę o 9:00. Gdy się wyszykowałam Neymar jeszcze spał. Nie chciałam iść razem z nim, chociaż wczoraj nalegał, że będzie tam obecny. Trudno, cały czas byłam na niego zła. Zachwuje sie jak dziecko a myślenie przychodzi mu z trudnością. Zgarnęłam kluczyki od samochodu wujka i ruszyłam do gabinetu. Znajdował się jakieś 10 km od posiadłości, w której obecnie mieszkałam, więc droga minęła mi jak z bicza strzelił.

W środku przywitała mnie bardzo uśmiechnęta kobieta.
-Dzień dobry- rzuciłam nieśmiało i usiadłam na krześle naprzeciwko jej biurka.
-Dzień dobry, proszę powiedzieć, co panią tu sprowadza?- wyglądała na bardzo sympatyczną kobietę, więc bez problemu opowiedziałam jej wszystko ze szczegółami.
-W takim razie zrobimy USG, aby upewnić się, czy wszystko z dzieckiem w porządku- uśmiechnęłam się nieśmiało, jakoś trudno przyjąć mi do wiadomości, że niedługo będę mamą. Położyłam się a pani ginekolog zaczęła badanie.
-Hmm, to dziwne. Wygląda na to, że pani nie jest w ciąży- gdy to powiedziała, szybko zerwałam się na pozycje siedzącą
-Ale jak to nie jestem?- zapytałam cholernie zdziwiona. Kobieta tylko lekko ręką z powrotem skierowała mnie do poprzedniej pozycji.
-Nie jest pani w ciąży, ale pani objawy dość niepokojące. Będziemy musiały zrobić inne badania, aby poznać przyczynę takiego stanu- nie wierzyłam w to co się dzieje. W jednej chwili dowiaduje się że jestem w ciąży, dwa dni potem, że jednak nie jestem. Tak strasznie trudno było mi to wszystko ogarnąć.
-Ale robiłam test ciążowy, wyszedł pozytywny- wybąkałam jeszcze z siebie
-Tak proszę pani, tak się czasami zdarza. Dlatego, gdy mamy takie podejrzenia, powinniśmy zrobić dwa testy ciążowe. Niektóre mogą się niestety okazać mylne- no myślałam, że tam padne, nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć, ale nie powiem, zeszło ze mnie ciśnienie i poczułam się lepiej. Nie byłam gotowa na dziecko, na ustatkowanie się, jeszcze nie teraz. Przez pozostały czas wizyty pani ginekolog zrobiła mi najróżniejsze badania, powiedziała, że wyślą mi je bezpośrednio do domu.

Po dwóch cholernie męczących godzinach wracałam nareśnie do domu. Zaparkowałam na parkingu i zobaczyłam, że wszystkie rolety są odsłonięte, więc albo Neymar jeszcze był, albo zrobił to wcześniej. Chciałam otworzyć drzwi kluczykiem, ale po paru nieudanych próbach okazało się, że są otwarte. Wchodząc do domu uderzyło we mnie ciepło i zapach jakiejś pieczeni. Weszłam do kuchni i zauważyłam gotującego Neymara. Niecodzienny widok, muszę to przyznać. Gdy mnie zobaczył od razu do mnie podszedł i chciał przytulić, ale odepchnęłam go i podeszłam do lodówki po energetyka.
-Nie pij tego świństwa- zwrócił się do mnie krojąc jakieś warzywa.
-Ja nie mogę, a ty możesz upijać się do nieprzytomności? Będę jadła, piła i robiła co mi się podoba. Nie masz nic do gadania- wybuchłam. Chciałam wyrzucił z siebie wszystko, co we mnie wtedy siedziało. Neymar odwrócił się w moją stronę i oparł się oblat.
-Wyobraź sobie, że teraz też karmisz nasze, powtarzam nasze dziecko. Tak się składa, że mam dużo do gadania- jak widać nie tylko ja miałam zły humor.
-Tak, to patrz- powiedziałam i napiłam się łyka świństwa, które swoją drogą wiedziałam, że szkodzi i nie jest zdrowe.
-Dość- krzyknął Neymar i jednym ruchem zabrał mi z ręki napój, rzucając go na podłogę. Patrzyłam na niego jak na totalnego idiote. Wstałam i kierowałam się na górę.
-Nikola no, przepraszam- mówił Brazylijczyk, który szedł od razu za mną. Zdenerwowałam się i nie wiem co mną wtedy kierowało. Weszłam do pokoju i zaczęłam pakować do walizki wszystko, co znajdowało się jeszcze w szafie i na półkach. Neymar był cały czas oparty o próg i mi się przyglądał
-Co ty robisz? To nie jest moje mieszkanie, i nie możesz się ode mnie wyprowadzić- zaczął się śmiać, czym jeszcze bardziej wyrwał mnie z racjonalnego myślenia
-Wracam do Polski- powiedziałam tak jak by sama do siebie, nie spojrzałam się nawet na niego.
-Żartujesz chyba- podszedł i zaczął wyjmować wszystko co przed chwilą spakowałam a ja z powrotem je pakowałam. Mądrze, wiem.
-Nie puszcze Cie nigdzie. Jesteś w ciąży a ja chce poznać do cholery swoje dziecko!- wydarł się na mnie zdenerwowany. Osłupiałam, bo dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że nie powiedziałam mu najważniejszego.
-Tylko o to Ci chodzi? W takim razie mam drogę wolną, dziecka nie ma!- krzyknęłam i usiadłam na progu łóżka zakrywając twarz w swoich dłoniach. Dopiero po dłuższej chwili poczułam silne, oplatające mnie ramie. Nawet się nie wyrywałam. Nie miałam na nic siły.
-Mogłbyś mnie zostawić samą?- zapytałam, chociaż wcale nie wiedziałam czy tego naprawdę chce. Usłyszałam tylko głośny trzask drzwi i opadłam bezsilnie na łóżko.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Chciałabym przeprosić, za tak długą nieobecność. Pisanie tego rozdziału zawsze przekładałam na później, aż wkońcu się udało! :D mam nadzieję, że się podoba, i było warto powiedzieć :) pozdrawiam kochani! <3

piątek, 1 kwietnia 2016

ROZDZIAŁ 37

#Ni

Siedziałam w łazience cała roztrzęsiona. Całe moje plany, marzenia stały się teraz jednym wielkim znakiem zapytania. Byłam cholernie zła. Wyszłam z łazienki i nawet nie patrząc na wynik testu podałam go Anto, która przyszła do mnie pod nieobecność Neymara, przynosząc ze sobą test ciążowy. Na siłę zaciągnęła mnie do łazienki i zakazała wychodzić, aż go zrobię. No innego wyjścia nie miałam, sama chciałam się dowiedzieć, czy ja naprawdę jestem w ciąży. Dziewczyna spojrzała na mnie z grymasem a ja runęłam na ziemie i zalałam się łzami. Wszystko, co sobie zaplanowałam poszło w las. A miało być tak cudownie, miałam skończyć szkołe.

-Musisz mu powiedzieć- Anto już kucala przy mnie i trzymała mnie mocno za rękę.

-Nie mogę mu zniszczyć życia!- krzyknęłam zrezygnowana.

-Jak to zniszczyć życie? Przecież on Cie kocha- Anto jeszcze mocniej zacisnęła moje kolano lekko się nademną pochylając.

-Nic nie rozumiesz- zarzuciłam jej i od razu tego pożałowałam, przecież ona tyle dla mnie robi -przepraszam- wydukałam ściszonym głosem.

-Nic się nie stało. Ale ty naprawdę myślisz, że Neymar nie ucieszy się, że będzie miał dziecko? Wiem, że potrafi być bardzo niedojrzały, ale kiedyś trzeba w końcu dorosnąć- nagle usłyszałyśmy otwierające się drzwi wejściowe i bardzo znane dla mnie "już jestem" rozlegające się po całym domu. Anto spojrzała na mnie rozkazującym spojrzeniem, a ja jeszcze mocniej niż wcześniej ścisnęłam w dłoni test ciążowy, zakrywając twarz w swoich własnych kolanach. Z dołu słyszałam jeszcze, jak Anto żegna się z Neymarem a po chwili usłyszałam także dość donośne kroki na schodach. Na myśl, że będę musiała powiedzieć Neymarowi o ciąży cała się trzęsłam. Przez myśl nawet przez chwilę przeszło mi, żeby poddać się aborcji, ale od razu oddaliłam tą myśl daleko od siebie. Nie byłabym w stanie zabić owocu naszej miłości. Głowę miałam cały czas schowaną w kolanach. Poczułam tylko silne ręce oplatające moje nogi.

-Kochanie co się dzieje?- usłyszałam te troskliwe pytanie mojego ukochanego. Gdy podniosłam głowę i moje oczy spotkały się z tymi Neymara, łzy same mi się polały. Neymar złapał moją twarz w swoje silne dłonie i ciągle wyczekiwał wyjaśnień. Drżącą ręką wysunęłam w jego stronę test ciążowy. Nie wiedząc na początku o co chodzi wziął go w ręce i usiadł obok mnie pod ścianą. Patrzył się na niego chyba z 10 minut, wstał z nim, nic przy tym nie mówiąc.

-Powiedz coś- wydukałam przez łzy, patrząc się na nieobecną twarz Neymara. Nie reagował na moje słowa. Od razu zrobiło mi się słabo i najchętniej miałam ochotę uciec jak najdalej. Zrezygnowana wstałam, gdy Neymar złapał mnie za rękę i mocno do siebie przytulił.

-Wiesz jak bardzo Cie kocham?- zapytał a ja nadal cała oszołomiona kiwnęłam twierdząco głową w jego silnych ramionach.

-Tak samo będę kochał nasze dziecko, obiecuje- gdy to powiedział od razu zrobiło mi się lepiej, mimo, że nadal nie wiedziałam co zrobić ze swoim życiem. Zostać ignorując moje plany i marzenia, zostać przy moim ukochanym i zatracić się w rodzinnym kącie? Nie jestem chyba na to gotowa. Cóż...mój wyjazd do Polski w najgorszym wypadku się przełoży. Do początku roku miałam jeszcze dwa tygodnie, ale wyjazd miał być już jutro, aby się przygotować do nowego roku szkolnego.

Odprężająca kąpiel bardzo mi pomogła. Cały czas byłam świadoma, ale chyba juz trochę na świeżo o tym myślałam. Wytarłam moje mokre ciało, ubrałam się w piżame i powoli otwierałam drzwi do sypialni Neymara. Nie pozwolił mi dzisiaj iść do domu wujka, wręcz nakazał mi zostać. Nie sprzeciwiałam się nawet.
Neymar już spał, więc jak najciszej weszłam do pomieszczenia. Usiadłam na brzegu łóżka i wpatrywałam się w ciemność.

-Wiesz co?- usłyszałam za swoimi plecami. Nie przekręciłam się nawet, tylko poprostu wzruszyłam ramionami.

-Boje się, że nie umiem być dobrym ojcem- poczułam oplatające moje biodra silne ręce Neymara, które od razu złapałam w ręce. Nic nie mówiąc położyłam się i zamknęłam oczy. Neymar przysunął się do mnie tak, aby nasze ciała się stykały i tak zasnęłam. Byłam wykończona przemyśleniami.

Wstałam o 14 i Neymara już przy mnie nie było. Zastalam go w kuchni robiącego śniadanie. Byłam zdziwiona, bo zazwyczaj był o tej porze na treningu.

-Co z treningiem?- zapytałam tak od razu, nie witając się, kurde ta ciąża chyba mi nie służy.

-O hej kochanie- podszedł i pocałował mnie subtelnie w usta -powiedziałem twojemu wujkowi, że się źle czujesz i dzisiaj zostaje z Tobą- po wytłumaczeniu mi zwięźle sytuacji wrócił do swojej czynności. Mimo, że wstałam bardzo późno, byłam nadal bardzo zmęczona. Poszlam do salonu i włączyłam telewizje. W mieszkaniu Neymara, czułam się tak swobodnie. Po jakiś 10 minutach w salonie pojawił się Brazylijczyk z tacą ze "śniadaniem" w jednej ręce. Położył go na stolik po czym usiadł i wtulił się w moją szyje.

-Mam prośbe- szepnął mi do ucha. Spojrzałam na niego nieco podejrzanym wzrokiem, ale zawsze tak robiłam, kiedy nie wiedziałam o co chodzi -zapisałem Cie jutro do ginekologa- podał mi jakąś wizytówkę.

-I chcesz, abym tam poszła?- zapytałam, chociaż to było pewne

-Tak- kiwnął twierdząco głową -jeżeli chcesz pójdę z Tobą- zaczął pięścią moje włosy, jeju jak ja to uwielbiałam! Popieściłam jego policzek swoją dłonią i się uśmiechnęłam. Tylko na tyle było mnie wtedy stać.

~~~~~~~~~~~~~~

Kochani, zapraszam na mojego nowego bloga:

http://nigdyniezapomnee.blogspot.com/?m=1

Mam nadzieje, że Wam się również spodoba! :)