niedziela, 20 marca 2016

ROZDZIAŁ 34

,,Widzisz dziew­czynkę w różowej su­kien­ce z prawej stro­ny? Tak, tę blon­dynkę. Spędziła długie dnie i no­ce, cze­kając na wy­niki ba­dań. Dos­trzegłeś wzrok tam­tej ko­biety przy stoliku? Tak, w tej szma­rag­do­wej tu­nice. Modliła się do Bo­ga, by jej mąż przeżył ciężką ope­rację. Po­pat­rz na te­go mężczyznę przy ok­nie. Przez niekończące się 13 mi­nut, trzy­mał za rękę swoją żonę, której przed­wcześnie odeszły wo­dy. Spos­trzegłeś trójkę rodzeństwa, którzy pus­to wpat­rują się w drzwi? Oni ze strachem ocze­kiwa­li na te­lefon, który po­wie­działby im, że ich rodzi­ce zginęli w wy­pad­ku auto­karo­wym. 
Wiesz co ich wszys­tkich łączy? Niepew­ność, która wraz z krwiobiegiem ogar­nia całe ciało człowieka. Ten brak wie­dzy, brak pew­ności, że wszys­tko będzie dob­rze..."


Stała na szpitalnym balkonie i cała roztrzęsiona trzymała się barierki. Wychyliła się lekko aby z ciężkim sercem złapać oddech. Operacja Neymara trwała już nieprzerwanie 2 godziny. Czuła ogromny ból, gdy podświadomość przypominała jej, że dwóch chirurgów stara się przywrócić do sprawności jego wątrobę. Nigdy w życiu nie pomyślałaby, że będzie czuła, że jej serce krwawi. To był taki moment, kiedy nie myślisz o niczym. Chcesz tylko, aby wszystko potoczyło sie dobrze. Jedyne co w tym momencie jest w tobie żywe, to nadzieja. Podobno matka głupich... Jeżeli tak, to ona chciała być głupia do samego końca. Myśl, że on mógłby tego nie przeżyć nawet nie przechodziła przez jej umysł. Mimo, że była tego świadoma omijała to jak najdłużej się dało. Jej życie bez niego, nie miałoby sensu. Nigdy już nie zobaczyć jego niesamowitych oczu, nie poczuć jego kojącego dotyku, nie obudzić sie już w jego silnych ramionach, kłócić się tylko po to, aby zaraz szybko się pogodzić, nie doznać już nigdy objęcia jego rąk oplatającego swoją talie, nie poczuć jego specyficznego zapachu, żyć ze świadomością, że go już nie ma... To tak jakby z jego odejściem odeszła radość, pełnia życia i zapał. Odeszło wszystko...


Ktoś objął ją w tali, ale to nie był ten sam uścisk, którego pragnęła w tej chwili. Marc schował swoją twarz w jej ramie, jeszcze mocniej ją przytulając. Czuła jego przyśpieszony rytm bicia serca na swoich plecach, mimo, że nie mógł równać się z jej. Odwróciła się i podniosła jego twarz, by spojrzeć prosto w jego oczy. Były zaczerwienione od łez. Płakał od momentu, kiedy tu przyjechali za karetką wiozącą jego przyjaciela. Nikola swoimi kciukami zebrała łzy z jego policzków. Marc chciał się uśmiechnąć, ale nie mógł. Cały czas jego ciało przeszywał strach. Był tak silny, że zakrywał wszystko.

-To moja wina- wydukał i na jego policzkach ponownie pojawiły się łzy. Tym razem było ich dużo więcej.

-Marc, o czym ty mówisz- zapytała cały czas podtrzymując jego głowę, która normalnie opadła by bezsilnie w dół.

-Pozwoliłem na to. Pozwoliłem, żeby wszedł do tego cholernego samochodu. Mogłem go powstrzymać. Mogłem temu zapobiec. Teraz wylądował w szpitalu. Przeze mnie- wyrwał się z jej objęcia i podszedł pod ścianę by się o nią oprzeć, a potem zjechać po niej na ziemie. Oparł o nią głowę, a jego łzy sprzywały na płytki pokrywające balkon. Dziewczyna podeszła do niego, usiadła obok i wtuliła się do niego. Rozumiała go. Równie dobrze to mogła być jej wina. Mogła się nie zgodzić, by ten wyszedł z domu. Mogła zaprotestować. Ale prawda jest taka, że użalanie się w tej chwili nad sobą było nieuzasadnione. Neymar sam podjął decyzje. Nie kierował się w tamtej chwili rozsądkiem.

-Marc, to nie jest twoja wina. Nikogo, rozumiesz?- zapytała lekko zanosząc się od płaczu. Poczuła tylko delikatne kiwanie głową, po czym zamknęła oczy.

***

-Ej- Dani lekko szturchał ręką Marca, który przetarł oczy i zaczął się rozglądać -operacja zakończyła się jakieś 4 godziny temu. Wszystko się udało. Obeszło się bez komplikacji i udało się usunął uszkodzony kawałek wątroby. Neymar odzyskał przytomność - dokończył Dani i uśmiechnął się w tym samym czasie gdy Marc.

-Która jest godzina?- zapytał zaspany. Powoli robiło się już jasno.
-6 nad ranem - odpowiedział po czym rzucił szybkie ,,chodźcie" i wszedł do środka. Marc obudził Nikole i powiedział jej wszystko, czego się przed chwilą dowiedział. Równie szybko wstali i ruszyli do sali pooperacyjnej. Nikola przez chwile stała pod drzwiami. Delikatnie otworzyła drzwi a za nimi ujrzała piłkarzy. Stali naokoło łóżka Neymara i rozmawiali. Po chwili jej oczy napełniły się łzami. Chłopaki, gdy ją zauważyli, rozstąpili się, aby go zobaczyła... Leżał cały w strupach. Miał zabandażoaną rękę i był podłączony pod mnóstwem urządzeń. Brazylijczyk gdy ją zabaczył wyciągnął bez słowa w jej stronę sprawną dłoń i lekko się uśmiechnął. Nikola podbiegła do niego, złapała jego dłoń, uklękła i zaczęła płakać...

***





Żad­na noc nie może być aż tak czar­na, żeby nig­dzie nie można było od­szu­kać choć jed­nej gwiaz­dy. Pus­ty­nia też nie może być aż tak bez­nadziej­na, żeby nie można było od­kryć oazy. Pogódź się z życiem, ta­kim ja­kie ono jest. Zaw­sze gdzieś cze­ka ja­kaś mała ra­dość. Is­tnieją kwiaty, które kwitną na­wet w zimie. 

12 komentarzy:

  1. Mimo że krótki, cudowny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Takie krótkie ,a takie boskie :) czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fantastycznie sobie radzisz z takimi refleksyjnymi rozdziałami :) jesteś cudowna ;** czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaki on jest uczuciowy <3 Niby krótki, a jednak daje do myślenia :* Uwielbiam ten rozdział szok

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie, fajnie czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń